Od śmierci mojego męża wychowywałam samotnie moje dwoje dzieci w bardzo trudnych warunkach. Bieda i samotność były częścią naszej codzienności. Pracowałam ciężko w przedszkolu za skromne wynagrodzenie, które ledwie wystarczało na nasze utrzymanie.
Moje dzieci dorosły, ale brak ojca ciągle im doskwierał. Kiedy później zakładali własne rodziny, sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana dla mnie. To wtedy zasugerowali mi, żebym wyjechała za granicę, żeby zarobić pieniądze i im pomóc. Zapewniali mnie, że to będzie tylko tymczasowe, na 2 lub 3 lata.
Zostawiłam wszystko – mój dom, przyjaciół, wspomnienia – i wyjechałam z nadzieją, że zaoferuję lepsze życie mojej rodzinie i sobie.
Przez te 10 lat wykonywałam najcięższe prace – jako sprzątaczka i opiekunka osoby starszej.
Mijają 10 lat, odkąd mieszkam za granicą, żeby zaspokoić potrzeby moich dzieci, ale dzisiaj czuję potrzebę powrotu do domu.
Wszystkie pieniądze, które zarobiłam, wysyłałam moim dzieciom, a sobie zostawiałam tylko to, co potrzebne do skromnego życia.
Niedawno, podczas mojego urodzin, wyjawiłam im moje pragnienie powrotu do domu. Ich odpowiedź całkowicie mnie zszokowała. Mój najstarszy syn powiedział, że to nie jest odpowiedni czas, że ma długi i nie wie, jak poradzi sobie beze mnie.
Ciężko mi to zaakceptować. W wieku 60 lat nie jestem już tą samą osobą co kiedyś. Chciałam zostawić wszystko za sobą i wrócić jak najszybciej.
Ale myśl, że nikt na mnie nie czeka w domu, pogrążyła mnie w wielkiej smutku.
Co teraz powinnam zrobić?