Tydzień przed dniem mojego ślubu czułam się, jakbym tonęła w stresie. Każdego ranka budziłam się z sercem bijącym jak szalone i umysłem krążącym wokół nieskończonych list rzeczy do zrobienia.
Pracowałam długie, wyczerpujące godziny w piekarni, a jeszcze więcej, gdy szłam do mojej drugiej pracy w sklepie spożywczym. Z każdą tykającą sekundą moje zmartwienia rosły: coraz wyższe rachunki, przygotowania do ślubu w ostatniej chwili i ciągłe zagrożenie, że wydam za dużo przy bardzo ograniczonym budżecie.
Zawsze wyobrażałam sobie dzień naszego ślubu jako jasne wydarzenie, moment, w którym całe zamieszanie życia zniknie, zastąpione radością i jednością. Ale w dniach poprzedzających ceremonię presja przygotowań i niekończące się negocjacje finansowe sprawiały, że wszystko wydawało się maratonem o wysoką stawkę. Dziś, pisząc ten ostatni rozdział, czuję głęboki spokój. Wspomnienia tego przełomowego dnia – widok Dereka na kolanach, zimna determinacja w oczach Carol – już nie napełniają mnie rozpaczą.
Przeciwnie, przypominają mi, że nawet w środku niewyobrażalnego bólu, ludzki duch potrafi się podnieść. Przejąłem swoją historię i odkryłem, że moja przyszłość jest obiecująca, nawet jeśli opiera się na przeszłości, której nigdy nie będę mógł całkowicie zapomnieć. Do wszystkich, którzy czytają te słowa i zostali zranieni przez zdradę lub czuli się złamani przez działania tych, którym ufali, mówię to: Twój ból cię nie definiuje.