Jest takie powiedzenie: „Miłość jest ślepa”, ale to nieprawda – nie do końca. Jeśli chodzi o miłość, często widzimy wszystko aż nazbyt wyraźnie.
I czasami prawda boli bardziej, niż jesteśmy gotowi przyznać.
Zawsze byłam tą osobą, do której ludzie przychodzili, gdy mieli złamane serce.
Byłam przyjaciółką, która mogła słuchać godzinami, pocieszać, doradzać i jakimś cudem zawsze wiedziała, co powiedzieć, aby sprawić, że poczują się lepiej.
Dlatego gdy moja najlepsza przyjaciółka Mia przeżywała swoją bolesną rozstanie z Benem, byłam zdeterminowana, by być przy niej – bez względu na wszystko.
Mia i Ben byli nierozłączni przez trzy lata.
Byli parą, której wszyscy zazdrościli, parą, która wydawała się idealnie do siebie pasować.
Ale gdy Mia odkryła, że Ben coś przed nią ukrywał – rzeczy, których nigdy nie mogła mu wybaczyć – ich związek rozpadł się w sposób, który nią wstrząsnął.
Płakała przez całe dnie, prawie nie wychodziła z mieszkania, a ja byłam przy niej na każdym kroku – robiłam herbatę, siedziałam w milczeniu, gdy nie chciała rozmawiać, i oferowałam jej swoje ramię do wypłakania się.
Nigdy nie pomyślałam o tym, jak to wpłynie na mnie.
To nie chodziło o mnie.
To chodziło o Mię.
Tak to widziałam.
A potem pojawił się Ben.
Nie spodziewałam się, że się do mnie odezwie.
Wręcz przeciwnie – gdy Mia z nim zerwała, myślałam, że nigdy więcej go nie zobaczę.
Ale tak się nie stało.
Zadzwonił do mnie kilka tygodni po rozstaniu.
Na początku myślałam, że to tylko próba przeprosin, zamknięcia tego rozdziału.
Ale kiedy zaprosił mnie na kawę, coś w moim wnętrzu podpowiedziało mi, że tym razem będzie inaczej.
Zgodziłam się z nim spotkać w kawiarni, głównie po to, by upewnić się, że sobie radzi.
Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, było to, by były chłopak Mii zupełnie się załamał.
Wciąż był dla mnie kimś ważnym, mimo że zranił moją najlepszą przyjaciółkę.
Nie spodziewałam się jednak, jak bardzo uderzy mnie ponowne zobaczenie go.
Był inny.
Jego zwykła pewność siebie zniknęła.
Zamiast tego wyglądał na wrażliwego – prawie kruchego.
Pod oczami miał ciemne cienie, był chudszy, niż go zapamiętałam.
W momencie, gdy usiadł naprzeciwko mnie, nie wiedział nawet, od czego zacząć.
– Spieprzyłem sprawę, prawda? – zapytał cicho, z drżeniem w głosie.
Mogłam tylko skinąć głową.
Tak, spieprzył.
Naprawdę spieprzył.
Rozmowa zaczęła się od Mii, ale stopniowo zaczęła schodzić na inne tematy – jego życie, jego żal, poczucie zagubienia bez niej.
Złapałam się na tym, że nie słucham go jedynie z litości, ale z rosnącym przekonaniem, że widzę w nim coś, czego wcześniej nie dostrzegałam.
Zawsze postrzegałam go jako czarującego, pewnego siebie faceta, który ma wszystko pod kontrolą, ale teraz widziałam jego prawdziwe, szczere ja.
I to sprawiło, że zaczęłam kwestionować wszystko.
Rozmawialiśmy przez całe popołudnie, a im dłużej trwała rozmowa, tym bardziej uświadamiałam sobie, jak łatwo się z nim rozmawia.
Ile mamy ze sobą wspólnego.
I jak bardzo tęskniłam za osobą, którą myślałam, że znam – przed wszystkimi kłamstwami, przed zdradą.
Ben nie był tylko byłym chłopakiem Mii.
Był kimś, kogo kiedyś naprawdę lubiłam, kimś, z kim mogłam się połączyć na poziomie, którego się nie spodziewałam.
Kiedy się żegnaliśmy, czułam się rozdarta.
Zrobiłam to, co sobie założyłam – upewniłam się, że z nim wszystko w porządku.
Ale nie mogłam pozbyć się uczucia, że między nami jest coś więcej.
Coś, co było niebezpieczne, coś, z czym nie byłam pewna, czy potrafię się zmierzyć.
W kolejnych tygodniach Ben i ja utrzymywaliśmy kontakt.
Zaczęło się niewinnie – opowiadał mi o swojej terapii, pracy i życiu po rozstaniu.
Ale wkrótce nasze rozmowy zaczęły przybierać inny kierunek.
Zaczęliśmy mówić o bardziej osobistych rzeczach – wspomnieniach z przeszłości, doświadczeniach i chwilach, których nigdy wcześniej nie omawialiśmy, gdy byliśmy tylko przyjaciółmi.
To było takie łatwe, takie naturalne.
I choć nienawidziłam się za to, zaczęłam sobie uświadamiać, że znowu coś do niego czuję.
To nie było coś, co planowałam.
Próbowałam to ignorować, tłumić te myśli, które ciągle do mnie wracały.
Ale im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej widziałam w nim osobę, którą mógłby być – bez ciężaru przeszłości wiszącego nad nim.
I tym bardziej uświadamiałam sobie, że nie tęskniłam tylko za wersją Bena, która była chłopakiem Mii – tęskniłam za wersją, która mogła należeć do mnie.
A potem nadszedł wieczór, który zmienił wszystko.
Mia zaprosiła mnie na babski wieczór, coś, co planowała od tygodni.
Widziałam, że wciąż walczyła ze sobą, wciąż cierpiała, ale starała się być silna.
Kiedy przyszłam do jej mieszkania, byłam zaskoczona, widząc tam Bena.
Siedział na kanapie, a jego zwykła pewność siebie ustąpiła miejsca napięciu.
Mia spojrzała na mnie z odrobiną winy w oczach.
– Zaprosiłam go – powiedziała cicho.
– Chciał przeprosić, naprawić wszystko.
Starałam się zachować spokój, wyglądać neutralnie.
Ale to było niemożliwe.
Napięcie w pokoju było namacalne, a każde spojrzenie, które wymieniliśmy z Benem, było naładowane znaczeniem.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
Sposób, w jaki na mnie patrzył, to, jak dzieliliśmy to niewypowiedziane porozumienie – to było po prostu za dużo.
Tamtej nocy, gdy Mia poszła spać, Ben został, by porozmawiać.
Stał przy oknie, patrząc na miasto, a ja podeszłam do niego.
Bez słowa odwrócił się do mnie, a w jego oczach zobaczyłam coś, czego nie mogłam zignorować.
Powoli pochylił się w moją stronę i przez chwilę miałam wrażenie, że tracę nad wszystkim kontrolę.
– Zawsze coś do ciebie czułem, Emily – powiedział szeptem.
– Nawet gdy byłem z Mią, nie mogłem o tobie zapomnieć.
To był moment, którego się bałam.
I tak bardzo, jak wiedziałam, że to złe, tak bardzo, jak chciałam go odepchnąć i chronić Mię, nie mogłam się powstrzymać.
Pocałowałam go.
A rano wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo.